Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gallardo
Renault Megane
Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:24, 29 Mar 2007 Temat postu: Antyporadnik, czyli Jak doprowadzić samochód do ruiny |
|
|
1. Przegazówki na zimno
To nie przekąska, ale nieoceniony sposób skrócenia żywotności silnika. Bardzo prosty: wsiadamy, zapalamy, naciskamy. Do oporu. Wycie silnika powinno być słyszalne w całej okolicy (może chcą się poczuć jak właściciele wiszczących ścigaczy). Najlepiej niesie się w zimowe poranki, przy trzaskającym mrozie. Pierwsze kilometry pokonujemy w tempie Gronholma czy innego fińskiego asa kierownicy. To nic, że gęsty olej nie dociera wszędzie, gdzie trzeba. Najważniejsze, że trzymając silnik na obrotach:
a) nie musimy obawiać się, że zgaśnie,
b) lepiej nagrzejemy wnętrze (będzie można zdjąć czapkę),
c) szybciej dotrzemy na miejsce.
2. Częste mycie skraca życie?
O ile jest na sucho. Wiecie - wiaderko, szczotka i szmatka. Mało wody, dużo potu. Godziny pieczołowitego pucowania. Najlepiej co tydzień. Efekt murowany. Po roku całe auto pokryje pajęczyna zadrapań. Po trzech - straci resztki blasku. Po pięciu będzie wyglądało jak przetarte szmerglem. Tak odciskają swe piętno kwarcowe ziarenka piasku. Patrząc pod światło, najszybciej odkryjecie, czy poprzedni właściciel był zawołanym ekologiem i mył samochód tak, by tylko nie uszczuplić światowych zasobów wody.
3. Strzały znikąd
W szybkim starcie spod świateł liczy się każda sekunda. Zwłaszcza kiedy koni pod maską nie zbywa. Profesjonalny strzał ze sprzęgła pomoże ci zyskać przewagę nad mocniejszymi maszynami. A to takie proste! Zamiast zginać nogę, przekręcasz ją w bok. Stopa zesmykuje się z pedału, który natychmiast odbija i jesteś do przodu. Finansowo nie tak bardzo, bo po paru miesiącach do wymiany będą poduszki pod silnikiem, a przy odrobinie "szczęścia" także tarcza sprzęgła, opony i łożyska półosi (przy przednim) lub na ataku (przy tylnym napędzie).
4. Kręcimy w miejscu
Kierownicą. Energicznie i do końca. Od czasu kiedy wprowadzili wspomaganie, jest to całkiem proste. W lewo..., w prawo... Słyszycie, jak przyjemnie chrzęszczą opony? Najlepiej na suchym. I przy mocno wciśniętym hamulcu. W lewo..., w prawo... Przydaje się podczas manewrów na parkingu. Prawie tak jak jazda na półsprzęgle.
5. Lej na pieszego !
Ryk silnika, bryzgi wody. Ja jadę - piesi spieprzają . Słodkie poczucie mocy. Ejże, skąd te kwaśne miny? Więcej luzu! Spodnie, spódnica, płaszczyk - wszystko się wypierze! A ja przynajmniej poczuję się jak Markko Martin. Bo bez dwóch zdań - jestem górą. Więc nie wiem, co pod spodem. A dzieje się tam sporo - układ wydechowy działa jak wytwornica pary. Tłumiki i katalizator aż syczą. A najbardziej tarcze hamulcowe. Co niektóre potrafią się nawet wykrzywić i wprowadzać kierownicę w drżenie. Jest potem pretekst, by ponarzekać - jakie nietrwałe robią dziś samochody! Tarcze jeszcze grube, a już do wymiany...
6. Pół sprzęgła i pełen luz
Nie lubimy półśrodków, ale jazdę na półsprzęgle polecamy wszystkim tym, którym jedynka i wsteczny wydają się za szybkie. W ten sposób można poruszać się z szybkością zaspanego ślimaka. Pełzając, zyskujemy dużo czasu do namysłu, tak potrzebnego podczas skomplikowanych manewrów na parkingu. A ten dziwny zapach? Można się przyzwyczaić. Skoro byli tacy, którym podobał się swąd napalmu o poranku... Woń palonego sprzęgła działa równie orzeźwiająco.
7. Hamulcem po dziurach
Wyrwy w jezdni, zapadnięte studzienki i wystające tory nie zawsze da się ominąć (zwłaszcza tory). Jeśli należysz do tych, co to się nierównościom nie kłaniają, możesz hamować przed dziurą, w niej albo za nią (trochę bez sensu) lub nie hamować wcale.
Hamowanie w dziurze pozwala najlepiej poznać jej rozmiary i głębokość. A także ocenić kondycję zawieszenia i... kręgów szyjnych (jeśli podsufitka nie dość miękka).
A co na to twój samochód? Patrz punkt 4.
8. Skokiem na krawężnik
Tak jak we wszystkich skokach istotna jest szybkość i wysokość. Im większe - tym lepiej. Atakując krawężnik z rozpędu, możesz ubiec tych, którzy chcieli zaparkować w tym samym miejscu, a niedowiarkom udowodnić, że nie wiesz, co to za wysokie progi. Poza tym strasznie się spieszysz.
Na powginane felgi zawsze można przymknąć oko. Odgłosy protestu dobiegające z zawieszenia łatwo zagłuszyć radiem (już wiadomo dlaczego dresiarze słuchają muzy na fula w swoich ładziawkach). Trudniej zbagatelizować huk pękających opon osłabionych co bardziej śmiałymi wskokami.
9. Bitwa o kropelkę
Odpowiednio nagrzane i dotarte - nasze auto zadowoli się homeopatycznymi ilościami paliwa. Trzeba tylko - odwrotnie niż w punkcie pierwszym - jak najszybciej zmieniać bieg na wyższy. Góra 2000 obrotów i następny, i następny... A jeśli chcemy nagle przyspieszyć? Nie redukujemy! Po prostu mocniej wciśnijmy gaz. To nic, że z setki koni pracuje najwyżej 30. To nic, że pod wpływem bocznych sił tłoki heblują gładzie cylindrów. To nic, że zawory dzwonią, a korbowody i panewki jęczą z wysiłku (i my byśmy jęczeli, gdyby kazali nam jechać pod górę rowerem na najszybszej przerzutce). Grunt, że zaoszczędzimy parę kropel.
10. Stop and go
Długi dystans, szybkie tempo. Wreszcie jestem! Mogę wysiąść, zamknąć, pójść. A tymczasem... Pół biedy, jeśli to jednostka wolnossąca. Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha i choć stygnącym nierówno tłokom nie wychodzi to na dobre, szczególnie szkodzi silnikom turbodoładowanym. Wirująca z obłędną szybkością turbosprężarka potrzebuje czasu, by się zatrzymać. Nagłe unieruchomienie silnika stawia ją w trudnej sytuacji - wciąż się kręci, choć nie jest już smarowana. Pompa olejowa nie może jej pomóc, bo już nie pracuje. Mały dramat, którego nie widać. Zresztą, kto by dziś siedział i czekał? Przecież czas to pieniądz, nieprawdaż? Prawdaż. W tym przypadku całkiem nawet spory - ładnych parę tysięcy. Za wymianę turbosprężarki.
Siedem grzechów głównych pana Czesława, użytkownika "Poldka" :
Z racji przytępionego słuchu pan Czesław piłował silnik od pierwszych chwil po uruchomieniu (chciał mieć pewność, że chodzi).
Wolne manewry wykonywał na półsprzęgle (co zademonstrował, wyjeżdżając z garażu).
Dumny ze swego nabytku mył go co weekend ("Ale wiaderkiem, żeby kałuż nie narobić").
Najczęstszym ładunkiem Poloneza była nieszczelna kanka z mlekiem wożona za przednim fotelem (dokąd doprowadził nas charakterystyczny, słodko-skisły zapach).
99 proc. niewielkiego przebiegu przypadało na 2,5-kilometrowy dystans dzielący wioskę od pobliskiego miasteczka ("Dalej to się, panie, nie wypuszczam").
Tam też był systematycznie tankowany w zaprzyjaźnionej "stacji paliw".
Stan hamulca ręcznego wskazywał, że właścicielowi nieraz przytrafiały się chwile zapomnienia.
A Wy drodzy forumowicze jak dbacie o swoich pupilków?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gomesh
Administrator
Dołączył: 30 Gru 2006
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gałkowice Nowe
|
Wysłany: Czw 19:35, 29 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
hahaha świetny temacik. Po przeczytaniu go najwyższa pora trzeba zacząć poważnie sie zastanawiać nad traktowaniem swojego ukochanego autka...
Żartuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
lucas
Honda Civic
Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:22, 17 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Jak nieraz oglądam ogłoszenia na allegro, to co niektóre "bolidy" właśnie są traktowane taką ręką "fachowca"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|